„Nagi pistolet” chce wskrzesić klasyczną komedię, ale naprawdę błyszczy, gdy odważy się być czymś nowym

W filmie Liama Neesona „Nagi pistolet” jest żart. Oczywiście, jest ich więcej niż jeden. Jeśli chodzi o żarty, ten wyjątkowo późny reboot kryminalnego serialu komediowego Lesliego Nielsena jest równie napakowany żartami, co obcisła sukienka jego koleżanki z planu, Pameli Anderson.
Ale ten jest subtelnym i powtarzającym się żartem, w którym porucznik Neesona, Frank Drebin Jr. i jego partner Ed Hocken Jr. (Paul Walter Hauser) biorą udział przez większość czasu. Wchodząc do policyjnego kojca, do gabinetu komendanta, a nawet jadąc ulicą, czy dosłownie spadając z nieba, Drebin i Hocken zawsze trzymają w dłoniach do połowy pełne kubki z kawą. I za każdym razem, tuż poza kadrem, ręka sięga po nieco większą.
„Dziękuję” – odpowiada Drebin z rezerwą i opryskliwie, po czym gwałtownie dosypuje czegoś do swojego wciąż pełnego drinka, który leży na ziemi, aby sięgnąć po kolejny, komicznie większy kubek.
Dlaczego ten żart się tu znalazł? Czy to komentarz na temat przepracowania policjantów? Czy to podważenie wizualnych wskazówek i motywów gatunku detektywistycznego? A może wnikliwa krytyka narkotyku, na który celowo nie zwracamy uwagi, bo jesteśmy od niego społecznie akceptowalni?
Nie, ty kujonie. Zamknij się. Jest tam, bo jest zabawne.
To właśnie zaangażowanie Nagiego Broni w tę historię rozgrywającą się pomiędzy cienką jak papier historią o femme fatale (Anderson) a wysiłkami Drebina, by odkryć beznadziejnie zawiłą intrygę złego miliardera (Danny Huston).
To jeden z tych zamkniętych w sobie filmów gagowych, które w latach 80. zarobiły całkiem spore pieniądze, osiągnęły szczyt popularności w erze filmów grozy w latach 2000., ale w 2010. straciły praktycznie wszelką popularność wraz z wydaniem mdłego , 41-letniego prawiczka, który zapłodnił Sarah Marshall i czuł się z tym superbohatersko .

Ale humor w „Nagim pistolecie” nie jest dokładnie taki sam. Zrodzony z serialu „Police Squad” z lat 80., serial operował w typowo amerykańskiej (choć wciąż niejasno brytyjskiej) przestrzeni komedii wysokiej i niskiej. To rodzaj humoru, który wymaga „rozsądnego chichotu ”, aby pokazać, że się go rozumie; rodzaj celowo głupiej komedii, która momentami wymaga odrobiny intelektualnego rygoru.
Ale puenta jest prawie zawsze ta sama: absurdalne, bezsensowne lub sprośne rewelacje, kpiące z faktu, że jesteśmy na tyle niedojrzali, by się z nich śmiać. Pomyślcie o wysiłku umysłowym potrzebnym do rozszyfrowania słynnego tekstu „Sneed's Feed and Seed (dawniej Chuck's)” z Simpsonów . A teraz porównajcie to z prawdziwym, czarnym humorem puenty, kiedy się opłaca.
U nas, po drugiej stronie oceanu, jesteśmy mądrzy, mimo naszej głupoty.
To właśnie ten rodzaj klasycznej komedii pragnie przywrócić film Naked Gun i reżyser Akiva Schaffer ( Popstar: Never Stop Never Stopping ), pokonując współczesny, przesiąknięty algorytmami i nieustannie nawiązujący do starych żartów internetowych.

Prawie nie ma już komedii teatralnych, w których można by było żartować, ale to nie znaczy, że nie ma komedii. SNL wciąż ma się dobrze; „Simpsonowie” , „South Park” i „It's Always Sunny in Philadelphia” utrzymują się w dwucyfrowej liczbie sezonów; i pomimo anulowania serialu Stephen Colbert , nie możemy przestać zastanawiać się nad tym, jak bardzo doceniamy telewizję późnym wieczorem.
Jednak od około dziesięciu lat zastanawiamy się, czy to „przebudzona” niechęć do sprośnego humoru , łatwiejszy sposób na kasowy zakład na lekko żartobliwe filmy akcji , czy też po prostu ogólny brak szacunku do gatunku, który zabił komedie przebojowe.
Zabawny paraprosdokianWszystko to składa się na mozolną wspinaczkę dla tej serii – odświeżenie klasycznej komedii jako nośnika popkultury i maszyny do zarabiania pieniędzy. Znaczna część krótkiego, 85-minutowego czasu trwania „Nagiego pistoletu ” stara się to osiągnąć, bezpośrednio naśladując oryginalne triki komediowe Nielsena. Na przykład poprzez zastosowanie nieskończenie radosnego „paraprosdokian” – serii zdań, w których druga część zmusza widzów do reinterpretacji znaczenia pierwszej części.
Pomyśl o perfekcyjnie wykonanej wymianie zdań w programie Airplaine!: „Przecież nie mówisz poważnie”. Po czym następuje: „Mówię poważnie. I nie mów do mnie Shirley ”.
W filmie Nagi pistolet Neeson wielokrotnie powraca do tej techniki, osiągając dobre, choć niekoniecznie oszałamiające, rezultaty.
„UCLA?” – Neeson pyta Anderson w pewnym momencie, dopytując się o jej macierzystą uczelnię.
„Widzę to każdego dnia” – odpowiada, patrząc przez okno na miasto Los Angeles.
Widzi Los Angeles codziennie. Łapiesz? No to się rozsądnie zaśmiej.
Ciągle pojawiają się też inne niedociągnięcia językowe, od całkiem niezłych po raczej niezłe — albo ze względu na brak innowacyjności, albo zmieniające się oczekiwania wobec szybszej, współczesnej komedii.
Nie wynika to jednak z braku komediowego kunsztu aktorów. Anderson jest zaskakująco żywiołowy, a komiczny talent Neesona został wielokrotnie udowodniony, począwszy od jego epizodu w Tedzie 2, po histerycznie nieśmieszną scenę improwizacji w filmie Życie jest za krótkie .
Ale „Nagi pistolet” naprawdę błyszczy, gdy odważy się być nowy; bawić się nawet stosunkowo aktualnymi tematami, które nie mają nic wspólnego z oryginałem. Od Black Eyed Peas, przez Billa Cosby'ego, po obowiązkowy żart o O.J. Simpsonie, te momenty prowadzą do kilku autentycznie burzliwych momentów.
Niestety, są nieco zbyt oszczędni. Mocne trzymanie się staromodnego humoru w „Nagim pistolecie ” prowadzi do słabego środka, który wzbudza więcej wymuszonych śmiechów niż prawdziwych. A niektóre z bardziej absurdalnych fragmentów w stylu „Family Guy” (wystarczy poczekać na bałwana) nudzą się niemal od razu po pojawieniu się na ekranie.
Nie oznacza to całkowitej porażki. Nagi pistolet robi to, co robi, niesamowicie dobrze.
Jednak gdzieś pośrodku, szczere, choć desperackie pragnienie, by uznać żarty Neesona za zabawne, sprawia, że wszystko to przypomina oglądanie meczu T-ball, w którym gra twój sześcioletni siostrzeniec.
Widzieć, jak po raz piąty wyrzuca piłkę z gry, podczas gdy trener ostrożnie ustawia ją w jego strefie strike'u. Rozpaczliwie dopingować go z trybun, podczas gdy coraz trudniej odwrócić uwagę od tego, ile razy oszukujemy przepisy, żeby zapewnić mu zwycięstwo.
cbc.ca